Aaaa!!! [Autyzm i my]

„Sylwuś zaprowadził mnie dziś do toalety na siusianie!!! Chwilo trwaj!”

Nie mogłam się powstrzymać i rozesłałam tę wiadomość do wszystkich bliskich mi osób. Choć tak naprawdę miałam ochotę skorzystać z nieistniejącej nie wiem dlaczego opcji „wyślij do wszystkich ludzi na świecie”. Niech wiedzą, jakie dziś szczęście w naszym domu, jaki szał, jakie piski radości!

Ile to już minęło? Dwa, trzy miesiące, a może więcej? Doprawdy zgubiłam się w tym. Już dawno przestałam liczyć dni, tygodnie, worki lądujące na tylnej kanapie samochodu codziennie po wyjściu z przedszkola, wieczory, kiedy płucząc nad zlewem zawartość owych znoszonych do domu worków marzyłam o masce przeciwgazowej i wspominałam cudownie wygodne dni pieluszek, które wystarczyło wyrzucić do kosza. Te wszystkie wyjścia z domu starannie przemyślane, przeliczone na liczbę zmian odzieży, jej ogromniaste zapasy, które targałam za każdym razem w swojej wielkiej niemalże kangurzej torbie. A ta moja obsesja wypatrywania, wyczekiwania, czytania gestów… kiedy to będzie ta chwila, gdy zaskoczy, zrozumie, zacznie używać… to były niezwykle męczące miesiące.

Wierzyć mi się nie chce, że to wszystko już za mną. Udało się? Brzmi to tak nieprawdopodobnie, że jeszcze do końca do mnie nie dociera. Wciąż zastanawiam się, czy ja sobie tego nie wmawiam? Czy to się dzieje naprawdę? Łapię się na tej myśli nawet, kiedy po raz kolejny słyszę głos córki: „mama, on znowu poszedł sam do toalety!” Ha!

Wiem, że kontrola „tych spraw” nie jest jeszcze na zadowalającym poziomie, że junior do toalety kieruje się w ostatniej chwili, a czasem nawet za późno, ale mimo to radość i duma rozsadzają mnie od środka. Napełniają każdą komórkę mojego ciała i ładują moje akumulatory kosmiczną wręcz energią!

Przed nami jeszcze dużo do opanowania nauka obsługi toalet w innych domach i znalezienie sposobu na załatwianie potrzeb podczas dłuższych wakacyjnych wędrówek, tudzież wytrzymywanie i szukanie toalety w miejscach publicznych. Ogrom pracy.

Ale i tak mam ochotę pić szampana!

Autor: Magdalena Głuch, mama Sylwestra ze spectrum autyzmu