Młodsza siostra [MOJA HISTORIA]

Śmiejemy się z bratem, że takiej obstawy jak Ola, to nikt nie ma. Obaj jesteśmy wysocy, więc przy nas nic jej nie grozi.

Mateusz, najstarszy brat Oli, nie mówi o niej inaczej jak siostra: – Bez niej życie byłoby nudniejsze i smutniejsze, bo Ola ma niezwykłą zdolność poprawiania humoru. Większość rodzinnych wspomnień jest z nią związanych, wszystkie wakacyjne wyjazdy, wspólne wyprawy. Czy to, że jest „przyszywana” ma jakieś znaczenie? Żadnego. W ogóle o niej tak nie myślę. To jest po prostu moja siostra.

W rodzinie

Ola miała niecały rok, kiedy pojawiła się w rodzinie Mateusza.

– Wcześniej przez jakiś czas odwiedzaliśmy ją w ośrodku opiekuńczym, w którym była. I nie wspominam tego przyjemnie – opowiada Mateusz. – Do dziś pamiętam ten charakterystyczny zapach ośrodka i mnóstwo dzieci, które tam były. Leżały same w łóżeczkach, cicho, właściwie nie wydawały żadnych dźwięków. Nie płakały. Pomyślałem wtedy, że te dzieci naprawdę muszą być samotne. Na pewno nie ma tam takiej opieki, jak w rodzinie, bo to niemożliwe. Jakby się ci opiekunowie nie starali, to nie dadzą rady, bo dzieci jest za dużo.

Mimo to, decyzją rodziców o przyjęciu Oli do rodziny nie był zachwycony. Miał 12 lat, nie chciał żadnych zmian w swoim życiu. W odwiedziny do ośrodka poszedł z rodzicami kilka razy, ale przyznaje, że nie ciągnęło go tam: – Nie chciałem tego. To było coś nowego, obca osoba w rodzinie, a ja byłem przyzwyczajony do swojej rodziny. Nawet nie miało znaczenia to, że Ola ma zespół Downa. Po prostu byłem na nie. Za to mój młodszy o dwa lata brat od początku był do tego pomysłu nastawiony pozytywnie. Byłem więc w tym sceptycyzmie odosobniony. No może babcia też trochę go podzielała – wciąż pytała mamę „po co ci to?”. A dziś, i babcia, i ja bez Oli nie wyobrażamy sobie życia. Moje negatywne nastawienie zmieniło się szybko. Ola wniosła do domu mnóstwo radości. Jej śmiech wszystkich rozczulał.

Mateusz przyznaje, że jego życie szybko zaczęło się kręcić wokół Oli. Jej obecność zupełnie nie zaburzyła jego komfortu: – Na początku mama była cały czas w domu. To było dla nas, dla mnie i brata, bardzo pozytywne. Miała dla nas czas, obiad zawsze na nas czekał. Oczywiście mama bardzo dużo czasu poświęcała, i wciąż poświęca, na rehabilitację Oli. Ale to było dla nas normalne. Staraliśmy się pomagać, jak umieliśmy.

Może na nas liczyć

Dziś Ola ma 10 lat, jest niezwykle towarzyską, rozgadaną, radosną dziewczynką. Z Mateuszem łączy ją silna więź. Kiedy rozmawiamy wierci się na jego kolanach, wygłupia, to znów przytula i obcałowuje. No i nie przestaje mówić.

– Prawdziwa młoda dama, pełną gębą – śmieje się Mateusz i dodaje: – Na co dzień zapominam, że siostra ma zespół Downa. Zupełnie nie myślę o Oli przez ten pryzmat. Ja porównuję inne dzieci do niej, a nie ją do innych. Obserwując zdrowe, młodsze od Oli dziecko, zdumiewa mnie na przykład to, jak szybko ono się rozwija, jak łatwo uczy się mówić. Dla mnie wręcz za szybko. Bo to Ola jest dla mnie punktem odniesienia, a nie zdrowe dzieci. Jednak patrząc na siostrę, jaki postęp zrobiła przez te lata odkąd z nami jest, jestem przekonany, że będzie w przyszłości samodzielna, że poradzi sobie dobrze w życiu. Ale niezależnie od tego, co się w tym życiu wydarzy, na starszych braci zawsze będzie mogła liczyć.