Muminek i Damala [MOJA HISTORIA]

Krzyś został Muminkiem, kiedy jego siostra zobaczyła go po raz pierwszy po urodzeniu. Przypominał jej tę bajkową postać. Dagmara miała wówczas niespełna 6 lat. Od pierwszych chwil była opiekuńczą siostrą.

Pierwszy niepokój o syna poczuliśmy podczas wizyt kontrolnych u pediatry, niedługo po urodzeniu – wspominają Lidia i Krzysztof, rodzice 25-letniego dziś Krzysia. – Lekarka zwróciła uwagę na nieprawidłowo powiększający się obwód głowy. Najpierw podejrzewano u niego wodogłowie, ostatecznie zdiagnozowano wodniaki podtwardówkowe. Byliśmy przerażeni, choć ze wszystkich sił próbowaliśmy opanować panikę. Zaplanowany był już zabieg odbarczania. Zanim do niego doszło, wodniaki się wchłonęły. Zdążyły jednak poczynić nieodwracalne zmiany w mózgu i to jest powód niepełnosprawności naszego syna.

Spowolniony rozwój Krzysia był widoczny od pierwszych miesięcy życia: nie siadał zgodnie z kalendarzem, nie chodził, nie mówił. Dagmara zawsze chętnie uczestniczyła w czynnościach pielęgnacyjnych przy braciszku, bawiła się z nim, rozmawiała, czytała bajki. Gdy Krzyś rozpoczął rehabilitację w Ośrodku Wczesnej Interwencji, Dagmara też jeździła na zajęcia.

– Początkowo zabieraliśmy ją, ponieważ 9-letniej dziewczynki nie mogliśmy samej zostawić w domu – mówi mama. – Później już nie musiała z nami jeździć, ale zawsze chciała. Jej obecność była stałym elementem zajęć rewalidacyjnych. Pierwsze zajęcia na basenie 20 lat temu, gdy jeszcze Krzyś bał się wody, przeforsowaliśmy dzięki Dagmarce. Wczepiał się w nią jak miś koala i tylko tak dał się wprowadzić do basenu. W domu równie chętnie zachęcała go do ćwiczeń na piktogramach, układała z nim puzzle, uspokajała, gdy płakał. Kiedy nie miał jej w zasięgu wzroku, zawsze pytał: „dzie jes Damala?” Przez lata nawiązała się między nimi niezwykła więź emocjonalna. Nie wiem, co to bójki między rodzeństwem, nie słyszałam wyzywania się, skarżenia. Dagmara stała się jego najlepszą kumpelą. Dopingowała podczas zawodów pływackich, jeździła z nim po całej Polsce i zagrzewała do boju, aktywnie uczestniczyła w programach rodzinnych olimpiad specjalnych, bo Krzyś jest reprezentantem Olimpiad Specjalnych i mistrzem w swojej kategorii. Dagmarka wierzyła w niego zawsze. Zabierała go na koncerty, do kina, zapoznawała ze swoimi znajomymi nie wstydząc się jego niepełnosprawności. Zawsze była podporą dla nas, rodziców. Motywowała, zachęcała, przekonywała, gdy czasami brakowało nam już siły. Oferowała swą pomoc, byśmy mogli we dwoje z mężem spędzić weekend, by naładować akumulatory i trochę odsapnąć.

Gdy Krzyś skończył 18 lat, Dagmara pracowała w Danii jako opiekunka do dzieci. Postanowiła zabrać brata do siebie na wakacje. Namawiała rodziców, by puścili Krzysia samego w podróż samolotem.

– Nie odpuściła, wywierciła dziurę w moim parasolu ochronnym – wspomina mama. – Wzruszeni do łez żegnaliśmy Krzyśka na lotnisku w Berlinie. Dał radę!!! No i spędził wówczas wspaniałe wakacje z siostrą. Tak jest do dzisiaj, choć Dagmara ma już 30 lat, nie mieszka z nami, ma swoją rodzinę. Ale brat pozostał dla niej kimś bardzo ważnym. Zabiera go czasem do siebie, wymyśla oryginalne prezenty, dzwoni i wypytuje co u niego słychać. Kiedyś usłyszała moją rozmowę z koleżanką na temat przyszłości Krzysia, tej dalszej, jak nas, rodziców zabraknie. Zastanawiałam się nad domem opieki społecznej. Dagmara nakrzyczała na mnie, kazała mi wybić to sobie z głowy, bo ona nigdy nie pozwoli umieścić brata w żadnym ośrodku. Uważa, że to normalne, że Krzysiek zamieszka z nią. Kochamy ją bardzo.

fot. Tomasz Seidler / xpozycja