Niewiele trzeba, aby wiele zmienić [MOJA HISTORIA]

– A wiesz, że Justynka ma Downa? – mówię. I w tym momencie jego oczy robią się wielkie, jak pięć złotych.

W sobotę byliśmy z czwórką naszych dzieci na wycieczce pod Szczecinem. Najmłodsza, dwuletnia Justynka ma zespół Downa. I właśnie z Justynką na rękach stałem przed zagrodą ze zwierzętami, podglądając jej ulubione surykatki. Tuż obok nas zgromadziło się kilku chłopców. Słyszę jak rozmawiają:
– Ty zobacz, ten zwierzak robi minę jakby miał Downa – rzuca jeden z nich.
– A wiesz, że Justynka ma Downa? – wcinam się wskazując na Justynkę, którą trzymam na ręku i widzę, że jego oczy robią się wielkie jak pięć złotych. – Justynko, pogłaszczesz chłopca po główce?
Justynka wyciąga rączkę w kierunku chłopca, a ten robi jeszcze większe oczy. I spuszcza wzrok.
Odchodzimy. Justynka wesoło macha na pożegnanie. A ja wiem, że właśnie zrobiła coś bardzo ważnego. Dla nas i dla chłopca.
Jak niewiele trzeba, aby wiele zmienić…

Nadesłał: Arek